Tak plac budowy wyglądał jeszcze na początku czerwca

 - Darowanie przez gminę tak dużej sumy publicznych pieniędzy jest podejrzane i trudne do zrozumienia – uważa wicestarosta Arkadiusz Strzyżewski, jeden z pomysłodawców tej inwestycji.

Od początku jak po grudzie

Przypomnijmy, że projekt przebudowy skarpy na park miejski wygrał dwukrotnie (w 2014 i 2015 roku) głosowanie mieszkańców w ramach tzw. budżetu obywatelskiego. Inicjatorem tego pomysłu i jego twarzą był Arkadiusz Strzyżewski, główny konkurent burmistrza Dariusza Zielińskiego w dwóch ostatnich wyborach samorządowych, obecnie wicestarosta piaseczyński.

Przebudowa skarpy od początku szła gminie jak po grudzie. Najpierw były problemy z dokumentacją i przesunięciem linii energetycznych, a kiedy już wyłoniono wykonawcę inwestycji, ten zupełnie nie spieszył się z robotą. Skarpa miała być gotowa w listopadzie 2016 roku, a oddano ją do użytku dopiero w tegoroczne wakacje.

Większość kary darowano

Ale na tym nie koniec. Zgodnie z umową, gmina powinna naliczyć wykonawcy ponad 200 tys. zł kar umownych za ponad pół roku opóźnienia. Naliczyła... 39 967,38 zł za 31 dni spóźnienia. – Sprawa budzi podejrzenia – uważa Strzyżewski.

Gmina wydała w tej sprawie specjalne oświadczenie, w którym odnosi się do zarzutów. Przekonuje w nim, że „realizacja zadania już od samego początku nie była łatwa” (niestandardowe materiały budowlane, opady ulewnego deszczu), a gminni pracownicy wizytowali inwestycję „codziennie, a nawet kilka razy dziennie”.

W oświadczeniu czytamy też, że to dzięki pracownikom gminy i inspektorowi nadzoru wykonawca ostatecznie nie zszedł z placu budowy i inwestycję w ogóle można było zrealizować. Gdyby bowiem gmina odstąpiła od umowy, trzeba byłoby dokonywać inwentaryzacji i ogłaszać przetarg na kolejnego wykonawcę, co jeszcze bardziej opóźniłoby prace.

Bo w zimie było zimno

O nienaliczanie kar umownych zwrócił się do gminy po zakończeniu robot wykonawca. Przekonywał, że opóźnienie nie powstało z jego winy i powołał się m.in. na trudne warunki atmosferyczne.

- Tłumaczenie, że w zimie była zima i nie można było pracować jest co najmniej niedorzeczne. Tym bardziej, że inwestycja powinna zostać zakończona w listopadzie – uważa Strzyżewski.

Gminni urzędnicy naliczyli jednak wykonawcy karę jedynie za 31 dni opóźnienia. „Zdajemy sobie sprawę, że dla niektórych liczy się szybki efekt końcowy, jednak osiąganie go za wszelką cenę nie jest sposobem na skuteczne realizowanie zadań inwestycyjnych” – zakończyli tajemniczo swoje oświadczenie gminni urzędnicy.

Mateusz Baj